Działania partnerów

Relacja z Panelu "Porozmawiajmy o bezpieczeństwie"

18.1.2013 9:17

Siłą rzeczy rozmowy zeszły na temat Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, a tym bardziej fotoradarów. Niestety, w debacie zabrakło przedstawicieli Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego oraz Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego.

Policja nadal weryfikuje dane za ubiegły rok i niestety – co było do przewidzenia – wzrasta liczba zdarzeń i osób poszkodowanych. W pierwszym, wstępnym podsumowaniu wyliczyliśmy, że doszło do 36 461 wypadków, w których rannych zostało 45 001 osób, a 3515 poniosło śmierć. W miniony piątek policja podała najnowsze statystyki, w których analogicznie odnotowano 36 927 zdarzeń, 45 637 osób i 3557 osób. Ostateczne dane poznamy za kilkanaście dni, zaś pełen, wielostronicowy, raport mniej więcej w połowie roku. Nie zmienia to jednak faktu, że 2012 był najbezpieczniejszym na polskich drogach od 1975 roku!

Poseł Michał Szczerba, wiceprzewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego podkreślił, że na przestrzeni ostatnich 20 lat liczba ofiar wypadków drogowych w Polsce – przy trzykrotnym wzroście ilości samochodów – zmalała o 50 proc. Jest to jednak wciąż dużo, stąd założenia Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, aby do 2020 roku nastąpiła redukcja o kolejne 50 proc, czyli poniżej 2 tys. ofiar rocznie. Pokrywa się to z inicjatywą ONZ i Dekady Działań Na Rzecz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która będzie trwała właśnie do tego roku. Zadeklarował przy tym, że zespół ds BRD, monitorować będzie wdrażanie Narodowego Programu na poziomie Parlamentu.

Poseł Michał Szczerba zaapelował także o zwracanie większej uwagi na niechronionych uczestników ruchu drogowego, czyli pieszych, rowerzystów i motocyklistów, a nie koncentrowanie się na samych kierowcach i fotoradarach.

Do tych ostatnich, jak również konferencji ministrów prezentujących Narodowy Program BRD i jej relacji w mediach, odniósł się insp. Wojciech Pasieczny, wieloletni szef sekcji wypadkowej Komendy Stołecznej Policji. Na wstępie skrytykował sposób prezentacji Narodowego Programu, z którego uwypuklono jedynie statystyki, zamiar zwiększenia liczby fotoradarów i zatrzymywania prawa jazdy w określonych sytuacjach. Odebrał to jako formę straszenia, której nikt z nas nie lubi. Zabrakło natomiast wytłumaczenia aspektów technicznych, jak chociażby droga – co podkreślał – zatrzymania, a nie hamowania, przy określonych prędkościach. Bo zanim zacznie działać układ hamulcowy kierowca musi podjąć decyzję o jego aktywacji na co potrzebuje co najmniej 0,8 sekundy, a w tym czasie samochód cały czas jedzie.

Dla lepszego zobrazowania swoich słów insp. Wojciech Pasieczny przedstawił kilka symulacji komputerowych, na których widoczne były różnice dla pojazdów jadących 50, 70 i 100 km/h. Są to bardzo istotne kwestie w zrozumieniu konieczności przestrzegania ograniczeń prędkości, o których zapomniano na wspomnianej konferencji.

Insp. Wojciech Pasieczny wyraził również swój żal do rządu, w tym przypadku skierował go do posła Michała Szczerby, o przyzwolenie – tzw. ustawa fotoradarowa – na jazdę o 10 km/h szybciej niż dopuszczalny limit. W praktyce pozwala to na bezkarne łamanie ograniczeń prędkości w majestacie prawa. I znów różnica pomiędzy prędkościami 50 i 60 km/h została zobrazowana przykładami z symulacji komputerowych.

W sprawie fotoradarów głos zabrał Naczelnik Wydziału Prewencji Straży Miejskiej m. st. Warszawy, Grzegorz Staniszewski. Poinformował, że w ubiegłym roku odsetek wykroczeń zanotowanych przez fotoradary wyniósł 8 proc., czyli 56 tys. ze wszystkich spraw. Od marca do października na skrzyżowaniu ulic Sobieskiego i Witosa testowany był system czterech masztów z nowoczesnymi urządzeniami, które oprócz przekroczenia prędkości, rejestrowały niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej, rozmowę przez telefon trzymany w ręku i jazdę bez włączonych świateł. W pierwszym miesiącu działania zarejestrowały one blisko 4 tys. wykroczeń, w maju spadły one trzykrotnie, a w październiku już sześciokrotnie. W całym okresie działania 60 proc. wykroczeń związanych było z przekroczeniem prędkości, a prawie 40 proc. z wjazdem na skrzyżowanie na czerwonym – już po przełączeniu z żółtego – świetle. W tym też czasie na skrzyżowaniu nie doszło do żadnego wypadku.

Ale to co warte przemyślenia, to fakt, że po okresie testów zostały one zdemontowane, o czym informowały wszystkie media. Po dwóch tygodniach zamontowano urządzenia docelowe, które w pierwszy miesiącu działania zarejestrowały ilość wykroczeń na poziomie tych z marca!

Dziś w Warszawie system ten funkcjonuje na trzech stołecznych skrzyżowaniach (czwarte dołączy w tym tygodniu) i zarejestrowały już ponad 4,5 tys. wykroczeń.

Ale fotoradary to nie wszystko. Wpływ na poprawę bezpieczeństwa ma jakość infrastruktury drogowej. I nie chodzi tu wcale o powstające odcinki autostrad i ekspresówek, a modernizacje i przebudowy tych istniejących. Jak podkreśliła Urszula Nelken, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, coraz częściej stosowane są bariery oddzielające od siebie kierunki ruchu oraz powstają jezdnie w układzie 2+1. Na tych ostatnich kierowca ma pewność, że co kilkanaście kilometrów będzie miał do dyspozycji dodatkowy pas, na którym może bezpiecznie wyprzedzić jadący przed nim wolniej pojazd. Takie rozwiązania ograniczają ilość zderzeń czołowych, do których najczęściej dochodzi na polskich drogach. Urszula Nelken zwróciła również uwagę, na powstające azyle (wysepki), dla pieszych, dzięki którym przejścia są lepiej widoczne dla kierowców, a przechodnie lepiej chronieni.

Z kolei rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, Adam Sobieraj, podzielił się kilkoma refleksjami. Przede wszystkim o bezpieczeństwo na drodze powinna troszczyć się tylko jedna instytucja. Dziś są to trzy – Policja, Inspekcja Transportu Drogowego i Straże Miejskie/Gminne. Powoduje to, że ludzie czują się osaczeni ze wszystkich stron, a same służby prześcigają się, która jest ważniejsza. Opowiedział również o spotkaniu z delegacją niemiecką, która na pytanie jak u nich egzekwuje się przestrzeganie przepisów na drodze zawsze odpowiadała tak samo – wystawianiem mandatów.

Adam Sobieraj odniósł się także do ustawienia fotoradaru na ulicy Spacerowej. Od chwili jego uruchomienia, w grudniu 2011 roku, nie doszło w tym miejscu do żadnego wypadku, choć tuż przed tym postawiony maszt został staranowany przez samochód, a na przestrzeni ostatnich 5 lat dwie osoby zginęły. Na koniec zaapelował o wspólne działania wszystkich instytucji oraz osób zajmujących się bezpieczeństwem na drodze, a także mediów i mieszkańców. Pierwszą okazją do tego będzie wtorkowa (22.01) debata zorganizowana w siedzibie Automobilklubu w Warszawie.

Bezpieczeństwo na drodze to także miejsca, w których ruch pieszych i zmotoryzowanych przecina się ze szlakiem kolejowym. Sytuacje na przejazdach podsumowała Katarzyna Kucharek z PKP Polskie Linie Kolejowe. W ubiegłym roku doszło na nich do 224 zdarzeń, w których ranne zostały 33 osoby, a 37 poniosło śmierć. To więcej niż w latach poprzednich, ale też na takiej statystyce może zaważyć jeden wypadek, jak ten z 30 lipca. W wyniku zignorowania przez kierowcę, będącego pod wpływem alkoholu, znaku STOP zginęło 9 pasażerów busa.

W tym roku PKP PLK wprowadza oznaczenia przejazdów kolejowych. Na znajdujących się tam elementach – znaki, szlabany, zapory – pojawią się żółte naklejki z unikalnym numerem przejazdu oraz telefonami do służb ratunkowych i zarządcy danego miejsca. Jak tłumaczy Katarzyna Kucharek, osoba będąca świadkiem zdarzenia bardzo często jest w szoku i ma problemy z dokładnym wskazaniem miejsca, w którym do niego doszło. Na podany na naklejce numer będzie można także zgłaszać wszelkie nieprawidłowości w funkcjonowaniu przejazdu.

Podczas dyskusji nie zabrakło miejsca na temat udzielania pierwszej pomocy. To wciąż pomniejszana kwestia, o czym świadczy chociażby konferencja na temat Narodowego Programu, na której poświęcono jej 3 minuty z ponad dwóch godzin. A to właśnie od świadka zdarzenia, osoby, która jest pierwsza na miejscu zależy bardzo wiele. To ona, zanim przyjedzie pogotowie, powinna umieć zadbać o drogi oddechowe poszkodowanego czy zatamować krwotok – mówił Jerzy Kołnierzak, ratownik pierwszej pomocy. Stąd potrzeba szkolenia się w tym zakresie i systematycznego odnawiania swoich umiejętności.

Z dojazdem zespołu ratunkowego może być różnie – potwierdził dr Adam Pietrzyk, specjalista anestezjolog i specjalista medycyny ratunkowej, a także Wojewódzki Koordynator Ratownictwa Medycznego. W obrębie Warszawy jest ich 56 na 3 mln, zameldowanych, osób, a faktycznie może być ich dwa razy więcej. W tej sytuacji nie zawsze i nie wszędzie uda się dotrzeć stosunkowo szybko, a pozostaje jeszcze kwestia odwiezienia poszkodowanego na oddział ratunkowy, który nie zawsze jest go w stanie przyjąć.

Zespoły karetek są też wzywane do wszystkich możliwych „innych” przypadków, często traktowane jako przychodnia czy „lekarz rodzinny”, a czasem kierowane do najbliższej placówki pełniącej dyżur, np. w… Płocku! Podkreślił również, że konstrukcja karetki jest bardzo wrażliwa i wystarczy niewielka kolizja, aby przewróciła się na bok, do czego czasem dochodzi. A to wszystko eliminuje zespół medyczny z gotowości do wyjazdu do poważnego zdarzenia lub wypadku drogowego. I dlatego właśnie ważne jest szkolenie z udzielania pierwszej pomocy.

Dziś co prawda jest ono obowiązkowe na kursie na prawo jazdy, ale to wciąż za mało i dotyczy tylko kandydatów na kierowców. Pamiętać trzeba przy tym o ustawowym obowiązku udzielenia pierwszej pomocy przez pozostałych uczestników ruchu drogowego. Za niepodjęcie działania grozi odpowiedzialność karna.

Umiejętności polskich kierowców mogłyby po części poprawić wchodzące od 19 stycznia zmiany w Ustawie o kierujących pojazdami. Przewidziano w niej m.in. obowiązek odbycia w okresie próbnym kursu teoretycznego i praktycznego z bezpieczeństwa ruchu drogowego. Ale to akurat zostało przesunięte w czasie do 2016 roku. I z tym faktem nie zgadza się wielu przedstawicieli instytucji i firm prowadzących ośrodki doskonalenia kierowców. Uważają oni za skandal podawanie jako przyczyny nie zdążenia na czas z przebudową systemu teleinformatycznego Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Zwracają także uwagę na wysokie koszty jakie ponieśli przy modernizacji czy budowie infrastruktury mającej spełniać wymagania takich kursów.

Z tym głosem zgadza się również Anna Zielińska z Instytutu Transportu Samochodowego. Z przykrością stwierdziła, że od 19 stycznia zmieni się tylko wzór prawa jazdy, system egzaminowania kierowców oraz dojdą nowe kategorie uprawnień. Plusem są te ostanie, w których podniesiono wiek dla osób chcących jeździć większymi motocyklami. Dano tym samym czas młodszym na naukę jazdy na jednośladach osiągających mniejsze przyspieszenie i prędkości. Nie wejdą za to w życie istotne elementy mające podnieść wiedzę i umiejętności młodych stażem kierowców.

Podsumowanie debaty skoncentrowało się wokół kosztów wypadków drogowych. Do ich tła posłużyły założenia budżetowe Ministra Finansów, który oszacował wpływy z wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary na 1,5 mld złotych. Jako kontrargument insp. Wojciech Pasieczny podał szacunkowe koszty wypadków na polskich drogach, które rocznie wynoszą 30 mld złotych.

Organizatorem cyklicznych Paneli „Porozmawiajmy o bezpieczeństwie” jest Fundacja „Jedź Bezpiecznie”. Tym razem rolę współgospodarza pełnił Zespół Szkół Samochodowych i Licealnych nr 2 w Warszawie. Placówka prowadzi m.in. klasy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego pod patronatem Komendy Stołecznej Policji, jest sygnatariuszem Europejskiej Karty Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, a wicedyrektor Barbara Oleksiewicz została „Osobą roku 2011” otrzymując statuetkę „Partner Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego”.

Organizację Panelu wsparła firma Autowest, Autoryzowany Dealer i Serwis Hondy.


Autor: Maciej Kalisz, Fundacja Jedź Bezpiecznie